Kurcze, Joanno od Aniołów... już się nie dziwię. Chyba muszę poczekać na kolejne wcielenie, by się zdrową urodzić. Tak na mnie działa stres. Denerwuję się, odporność spada, ja się rozkładam dokumentnie. Pojechałam stawy wyleczyć, bo czasem dopada mnie brak czucia w dłoniach, a to w "naszym zawodzie" katastrofa. A wróciłam z zapaleniem zatok. To też aklimatyzacja... w końcu 600km z ciepłego południa na rześką północ, no i mam "kłopot".
Wróciłaś :)
ReplyDeletechora... chyba wrócę na Warmię po zdrowie.
ReplyDelete:o)
Dorota wonderful reflections!
ReplyDeleteand stunning photos as always!
".....co się dziwisz....." ;)
ReplyDelete....a ja się dziwię,że Ty znowu :o chora,Doroto.
ReplyDeleteGreat shots Dorota!
ReplyDeleteHappy Mother's Day.
Light, camera and beautiful pictures.
ReplyDeleteLove,
Bhags
Elena, Zonra, Bhagya, thank you!
ReplyDeleteKurcze, Joanno od Aniołów... już się nie dziwię. Chyba muszę poczekać na kolejne wcielenie, by się zdrową urodzić. Tak na mnie działa stres. Denerwuję się, odporność spada, ja się rozkładam dokumentnie. Pojechałam stawy wyleczyć, bo czasem dopada mnie brak czucia w dłoniach, a to w "naszym zawodzie" katastrofa. A wróciłam z zapaleniem zatok. To też aklimatyzacja... w końcu 600km z ciepłego południa na rześką północ, no i mam "kłopot".
ReplyDeleteWow Dorota, I'm quite in a hurry nonetheless I want you to know how much I love your pictures.
ReplyDeleteHappy Mother's Day!!!
Great shots, all of them, but I really like number 4.
ReplyDeleteZdrowiej, Doroto, pozdrawiam.
ReplyDelete