Mało czasu, wiele spraw, mało przyjaciół, wielu wrogów, gonitwa, przepychanki, arogancja, wulgarność, wykorzystywanie kogo się da, ile się da. Tak żyjemy. Pamiętam, jak dwa lata temu stał z kwiatami wraz z żoną przy grobie taty (mojego teścia). Cieszyłam się, że jest, bardzo tatę szanował. Teraz on, dwa lata później. Smutno mi... Trzeba się zatrzymać, spojrzeć na zachodzące słońce, na księżyc... Czułam, że to teraz, tej nocy... A wczoraj tak strasznie wył pies...
Szanujmy się nawzajem...
A beautiful photo!
ReplyDeleteHugs,
Yvonne
Have a wonderful weekend, dear Dorota!!!
ReplyDeleteLove you, Bela.
Ja też czuję jakoś tak sobą,Doroto,nadchodzącą do bliskich czy mieszkających blisko ,"białą damę" ....Niepokój,niesprecyzowaną, a natrętną myśl o czymś jakby umykającym,napięcie.I nagle TA wiadomość.....Tak mam.Z wyciem psów,różnie .....
ReplyDeleteDoroto, moja Mama jest ciężko chora, nie chce już żyć. Jest w szpitalu i mówi, że widzi postać przy sobie, raz bliżej, raz dalej, niech ta postać jeszcze odejdzie. Jeszcze nie teraz.
ReplyDeleteMario z Pogórza:Anna Maria Jopek wspominając tragicznie zmarłego w katastrofie pod Smoleńskiem ks.Indrzejczyka powiedziała jak dodawał Jej otuchy przy łóżku umierającego Ojca,że radził decyzję o odejściu zostawić Ojcu,nie męczyć,nie myśleć o sobie,bo człowiek odchodzący czasem bardzo cierpi,gdy czuje ,że bliscy są przeciw.Kiedyś starszy pan w radiu "Maryja" mówił,że ludzie dzisiaj nie umieją odchodzić.Takie rzeczywiście można odnieść wrażenie patrząc jak targa się człowieka po szpitalach.Czytałam kiedyś o pewnym Żydzie,który zaczął ni stąd ni zowąd porządkować papiery,wziął kąpiel,włożył świąteczne ubranie- a na to wszystki patrzył syn - położył się na łóżku i zmarł.Piękne.
ReplyDeleteNie jest to wszystko takie proste, a otucha jest potrzebna.
ReplyDelete