Gdy się Medard rozpłacze, a Jaś (24.06) nie utuli, popłacze pewnie aż do Urszuli (21.10)
Na szczęście to co dziś z nieba na ziemię (lokalnie) spadło, deszczem raczej nazwać nie mogę.
Ot... kapuśniaczek. A San wezbrany i błotnisty po ostatnich ulewach tu i w Bieszczadach.