To dobry tytuł, wszystko można pod to podpiąć. Wprawdzie mam teraz mało czasu na wypisywanie jakichś swoich głębszych przemyśleń... ale może się uda. Wczoraj, po skończonym dniu zauważyłam, że kiedy byłam tam gdzie byłam, nie chciałam być gdzie indziej. Żadne błądzenia po Polsce, Europie, Świecie. Chciałam być tylko tam, w towarzystwie ludzi z którymi byłam. Ostatnimi laty było to nie do pomyślenia: życie tu i teraz. Nie później, nie kiedyś, nie gdzieś, nie z kimś. Bez marzeń, które są nie do zrealizowania. To nasze życie - tu i teraz - a jeśli komuś to nie odpowiada, powinien zastanowić się, dlaczego żyje tak, jak żyć nie chce, dlaczego ucieka w przyszłość. Chyba nie wypada tracić życia na dyrdymały, naginać rzeczywistość do swoich utopijnych marzeń. Myślę też, że ludzie są samotnikami. Owszem, żyją stadnie, ale i tak umierają zawsze sami. Umarłeś? Nie umieraj? Myślę o Tobie. Myślę o kobietach, które tak bardzo kochają, że zapominają o sobie, i o dziwo znajdują w sobie tyle energii, by w tym kochaniu góry przenosić, i wierzą, że to co je spotyka, jedynie prawdziwe i unikalne jest i nigdy końca mieć nie będzie. Wiem jak trudno wtedy spojrzeć na siebie spoza siebie. Kobietki, nigdy nie zapominajcie o swoim szczęściu. Ono wcale nie musi trwać 5 minut. Nie traćcie wzroku, nie zatracajcie siebie.
A teraz zmykam do szkoły. A po niej, jak co poniedziałek, 15km rowerkiem do domu. Cieszę się, bo z tygodnia na tydzień idzie mi to sprawniej. Tylko co będzie, jak zima przyjdzie... Ale na to jeszcze czas. Zapomniałam też przysłowia wrześniowego. Dotyczyło deszczy we wrześniu i przepowiedni zimowej o wiatrach... może ktoś przypomni, byłabym wdzięczna :o)
A na zdjęciu skansen w Sanoku (również w poście poniżej). Doskonałe miejsce na spacer za dwa tygodnie, kiedy bardziej się wyzłoci. Teraz jest zbyt zielono.
Ps. Znalazłam: Gdy wrzesień bez deszczów będzie, w zimie wiatrów pełno wszędzie.
Ps. Znalazłam: Gdy wrzesień bez deszczów będzie, w zimie wiatrów pełno wszędzie.
Miła Doroto! Twoje przemyślenia są bardzo trafne i to, że można żyć prosto, jeść proste potrawy, mieszkać w chacie.
ReplyDeleteW miarę upływu mojego życia widzę, jak bardzo mało rzeczy potrzebuję i wcale nie muszę "mieć". Zaglądam do Ciebie, nie zawsze komentuję, bo nie znam się na wielu rzeczach.
Przeżyliśmy z mężem miłe chwile w Przemyślu na Zamku w Ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 18 września, a zwłaszcza koncert "W górach jest wszystko, co kocham", lubimy piosenkę turystyczną, z krainy łagodności.
A we wtorek SDM, też bardzo klimatycznie, wystarczy wsłuchać się w słowa.
Miło mi, że istniejemy już, nie jako anonimowi ludzie, w tamtejszej społeczności.
Nie ma mnie w necie, czytam tylko blogi różnych wspaniałych, mądrych i kreatywnych ludzi, a zwłaszcza z bliskiej okolicy, a Ciebie spotkałam w komentarzu do Magody. Trochę namieszałam, ale starałam się odpowiedzieć na Twoje pytania.
Pozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego
P.S. Kim jest ten przystojny, młody mężczyzna obok Amelki na ławce pod chatą?
skansen w Sanoku- mniammmmm
ReplyDeletełezka się w oku kręci jak oglądam zdjęcia.miałam TAM kiedyś praktyki.wszystko takie znane....
pozdrawiam :)
Mario, ucieszyła mnie Twoja wizyta. Ostatnio myślę o nich jak o liścikach zostawianych na moście (The Roseman Bridge) przez Francesce Johnson dla Roberta Kincaid`a w "Co się wydarzyło w Madison County"... hehehe... To miłe :o)
ReplyDeleteTak myślałam, że w necie nie znajdę, ale może warto pokazać świat Pogórza widziany Twoimi oczami... Mieszkasz w miejscu "szczególnym". Oprócz Twojego, ukochałam też Ulucz, Piątkową, kamieniołom w lasach za Krzeczkową, las między Zalesiem a Prałkowcami. Wczoraj przed serpentynami na drodze do Sanoka był objazd, to do Ulucza zajechaliśmy. Zawsze to miejsce robi piorunujące wrażenie - samotna cerkiew na szczycie wysokiej góry.
A tym przystojnym kawalerem jest Łukasz - kuzyn Amelii ;o) Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dorota
Witam Cię serdecznie. Jeszcze się nie znamy, ale wszystko przed nami :o) Skansen tego roku mnie zaskoczył. Przed kościołem z Bączala Dolnego powstaje rynek dawnego miasteczka. Nie znam daty zakończenia projektu, ale widok już jest imponujący.
ReplyDeleteDo zobaczenia :o)
Dorota
Your blog is absolutely wonderful:))
ReplyDeleteI am your newest follower, come to visit my blog.
Greetings from Croatia, Biljana
Dorotko...bylam w nim nie raz....a post o Twoim miejscu na Ziemi doprowadził mnie....do lez:):):) ja opuściłam Twoje i znalazłam Kraków,pozdrawiam Cię Dorotko bardzo serdecznie
ReplyDeleteTo, Biljana
ReplyDeleteIt's great comment.
I'm glad.
Dorota
Witaj Bellisima... dziś był dzień bardzo zawiesisty. Chmury wisiały nad horyzontem, ale widoczność była znakomita, aż po Góry Słonne, po Bieszczady. Tylko ten wiatr... A wiesz, gdy byłam w wieku Amelii marzyłam o Krakowie, o studiowaniu w tym mieście... marzenia się spełniają :o)
ReplyDeleteTrzymaj się ciepło tej jesieni Bellisima. Mocno ściskam.
Dorota
Doroto, czy byłaś w Rybotyczach na Skale Machonika?
ReplyDelete19-metrowa ściana, podobna jak na Murze Krzeczkowskim i do tego wodospad. Niesamowite wrażenie, gdy stoisz na dole, jak w studni, a od góry gardziel, którą spływa woda.
Znam te miejsca, o których piszesz, bo jesteśmy z mężem łaziorami. I najważniejsze - czasami szliśmy przez cały dzień "po naszym" Pogórzu i nie spotkaliśmy żywej duszy.
Bardzo mnie wzrusza kirkut w Rybotyczach, na pagórze, cisza, ptaki i delikatny szum Wiaru u podnóża, a w dali Kanasin. Piękne miejsce.
Pozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego
Mario, o tym czole fliszu karpackiego wiem, ale widziałam tylko na google earth. Gdybyś powiedziała mi, skąd tam wyruszyć... czy z Rybotycz, przez most na Wiarze? I czy ten między Rybotyczami a Posadą? O kirkucie w Rybotyczach i rabinie ze Stanów opowiadała mi Pani Gosia, spotkana pod cerkwią w Posadzie tego lata. I ta jest znana miejscowym władzom, jako powracająca rok w rok w swoje miejsce rodzinne nauczycielka angielskiego z Krakowa ;o) Mario, "oni" nas znają doskonale. Wiedzą to, czego my sami o sobie nie wiemy... to bardzo typowe dla tej ludności ;o)
ReplyDeleteNie zapomnę odwiedzić oba miejsca jeszcze tej jesieni. Zajechałabym też do Kotowa, cerkiew obejrzeć po latach. Jak byłam tam ostatnio wewnątrz rosły wielkie drzewa.
A to co mi się w Pogórzu podoba najbardziej, to właśnie ta cisza, ani żywego ducha, tylko ptaki i zwierzyna leśna.
Mario, miłego dnia Ci życzę. Dziś zabieram się za projekt "rybotycki", więc myślami ciągle tam będę.
Dorota
Doroto, trzeba przeprawić się przez Wiar w Rybotyczach, przez kładkę lub wodą, jak jest niska. Jest tam tylko jedno miejsce, gdzie jest wysoki i stromy brzeg, widać z drogi, zresztą miejscowi wskażą. W Kotowie ze 2 lata temu bez zmian, ale na jakimś forum czytałam i oglądałam zdjęcia z prac porządkowych, chyba w ubiegłym roku, skrzyknęli się młodzi zapaleńcy i wycięli krzaczory. Dobrze, że są tacy ludzie. Jak będziesz tam jechać, to po drodze można wdepnąć do Chyrzynki, cerkiewka p.w. Szymona Słupnika, jeszcze w dobrym stanie, piękne - jeszcze nie zniszczone - polichromie na drewnianych ścianach wewnątrz, patrzą zatroskane twarze brodatych świętych, bo chyba dni ich są policzone, jeśli nikt nie zainteresuje się stanem cerkiewki. Piękne jest Pogórze, a jeszcze tyle do odkrycia. I dobrze, bo mówią, że jak się nie ma już żadnego celu w życiu, to trzeba zbierać się w inną, lepszą podróż.
ReplyDeleteI czekam na słońce, bo dopadło mnie choróbsko prawie zimowe, kaszelki, katary, łamanie w kościach, itp.
Ciepła i słoneczka życzę Maria z Pogórza Przemyskiego
Hm... mówisz, że jak celu brak, to już czas? Myślę o tym. I o Twoim choróbsku, łamaniu w kościach też. Życzę Ci zdrowia, Mario. Może zaszczepcie się na grypę, jak się wykurujesz z tego? Nas po szczepieniu nie czepiają się nawet zwykłe przeziębienia. Nie wiem jaki to ma wpływ... ale najwidoczniej ma. Bardzo, bardzo chcę stanąć na skale nad Rybotyczami. Ale pracy mi dorzucili na dwa weekend`y do przodu i musi to poczekać. Chyba, że pogodzę kolejną wizytę w gminie w sprawie projektu z wyprawą na drugi brzeg Wiar.
ReplyDeleteW domu zimno, popołudniami już palimy. W tym roku podciągnęliśmy CO do siebie. Wcześniej paliliśmy tylko w kominku, ale oboje mieliśmy dość kotłowni w domu, a ja malowania ścian częściej niż zwykle.
Pozdrawiam Cię Mario :o)
Dorota