30 January 2011

catch a ray of sunshine











To był bardzo pracowity tydzień, ani chwili dla siebie, jedynie dziś udało mi się znaleźć pół godziny, by złapać zachodzące słońce. Weekendu nie było i z tego co widzę, nie będzie przez kolejne trzy tygodnie. Łapię światło tylko do zdjęć i nie narzekam na jego brak. Ale chyba jestem uprzywilejowana, bo tworząc w wirtualnej przestrzeni jestem w stanie uwierzyć we wszystko, co się tam znajduje... np. w światło letniego dnia wpadające do wnętrza przez okna. Chciałoby się napisać o ludziach... o tym co potrafią wymyślić, jak zniszczyć jeden drugiego, ale... po co. Hm... to nie ma najmniejszego sensu. Może tylko zaapeluję w przestrzeń... szanujmy pracę innych ludzi. I zastanówmy się, czy sami zrobilibyśmy to, czego oczekujemy od innych. Co damy od siebie temu komuś. Często nie ma z naszej strony nawet słowa "dziękuję". Hm... A tak ogólnie - jest dobrze.




27 January 2011

26 January 2011

lakier do spękań



Kwiatek... hehehe... łodyżka w zasadzie dla sfrustrowanej matki, konkubiny i pielęgniarki w jednym :o))) Piękniejszego listu nie mogłam otrzymać. Uwielbiam Cię Aga. Obyś jak najdłużej ustała na nogach. Tak... długo do mnie docierała ta prawda, że "trawa gdzie indziej nie jest zieleńsza". Ba... wcale jej może nie być. Jak ktoś wracał z Afryki samolotem, pewnie pamięta, jak cudownie się ląduje w zielonej, soczystej, zarośniętej polskiej Amazonii ;o) Czasem, kiedy człowiek zanurzony jest w "czymś", "kimś" po uszy, nic nie widzi. Bo i jak ma zobaczyć, skoro oczy na wysokości uszu są, a skoro uszy zanurzone, to i oczy.  










Ostatnio przemalowywałam zwykłą, prostą witrynę. Ale postanowiłam użyć lakieru do spękań. Nie zastosowałam koloru jako podkład. Została złota olcha mebla. Jeśli ktoś ma ochotę pobawić się lakierem, musi pamiętać o delikatnym zeszlifowaniu płyty meblowej. Szczęśliwy ten, kto taki mebel z drewna posiada. Efekt jest o niebo lepszy na drewnie niż na płycie. Po zeszlifowaniu nakładamy cienką warstwę lakieru do spękań, pamiętając o ruchach pędzla w kierunku, w jakim ma nam spękać wierzchnia warstwa farby. Najlepiej, kiedy możemy robić to na płasko, bo nadmiar lakieru z całą pewnością nam ścieknie z pionowych powierzchni. Ratunkiem na pewno będzie wcześniejsze zmatowienie powierzchni drobnoziarnistym papierem ściernym. Po czterech godzinach lakier powinien być już suchy, choć może się wydawać inaczej, gdyż jego powierzchnia jest lekko gumowa - Jak każdy akryl zresztą ;o) Dopiero teraz nakładamy farbę , która ma nam spękać. I tu uwaga! Należy ją nakładać krótkimi pociągnięciami pędzla w kierunku wcześniej nałożonego lakieru. Nie wolno wracać we wcześniej pomalowane miejsce, bo ściągniemy to co nałożyliśmy. Delikatnie, krótkie pociągnięcia pędzla z średnią ilością farby. Nie może kapać, ale też nie może jej być zbyt mało. Używam wodorozcieńczalnej emalii akrylowej do drewna i metalu. Może być Dulux, Beckers... itd. Obie próbowałam, Dulux jest zdecydowanie lepszy. Beckers musi być świeży (patrzeć na datę produkcji), bo im później wyprodukowany (ale przydatny do użycia) tym gęściejszy. Plotki chodzą, że to tylko puszka Beckersa, a wewnątrz jest Jedynka (w końcu już jedna firma). No nie wiem... Natomiast jeśli już ją posiadamy, a rzeczywiście zgęstnieje, nie należy jej mieszać z wodą tuż przed malowaniem po lakierze do spękań. To okaże się tragiczne w skutkach - wszystko nam spłynie, nic nie popęka! Należy wtedy udać się do marketu budowlanego, gdzie mają mieszalnik, doradca handlowy doleje nam odrobinę wody i zamiesza w mieszadle. Nieodpłatnie! Przynajmniej u nas się tak praktykuje. Ostatnio w malowaniu towarzyszyła mi Pani Ewa. Podziwiałyśmy jak pięknie nam pęka warstwa farby. Nie namawiam do pokrywania wielu powierzchni lakierem, bo efekt jest bardzo wyrazisty i może spowodować niepożądany chaos ;o)

Tak naprawdę nie chcę polecać konkretnego lakieru. Nie chcę, by to odebrano jak reklamę. A tak przy okazji bardzo się cieszę, jeśli wchodząc tu, nie muszę zamykać okna z reklamą, że obok po prawej nic poza rybkami Amelii nie kręci się, nie denerwuje, że między postami nie ma reklam, gdzie trzeba uważać, by w nie nie kliknąć. Powiem tylko, że znam dwa produkty - dwa lakiery do spękań. Jeden to Alpina (tego użyłam), drugi Primacol. Lakier nie jest tani. Litrowe opakowanie kosztuje ok. 80-90zł. Ale jest bardzo wydajne. Naprawdę niewiele trzeba, by uzyskać efekt. Chociaż po przemyśleniu muszę dodać, że niewiele trzeba mi było na płytę meblową, na drewnie będzie troszkę inaczej. Lakier zostanie wchłonięty przez drewno, jeśli to jest surowe.




25 January 2011

turn me on





Wczoraj latałam nad rozgorączkowaną Amelią z zimnymi kompresami, dziś sama się "rozkładam". Chyba jakieś plagi egipskie. Na dodatek porządnie uderzyłam się w głowę o blat, kiedy wstawałam... aż mi się ptaszki pokazały. Do dziś litery na klawiaturze mylę ;o) Cammie, nie martw się, ja Ci takiego blatu nie zaprojektuję :o) A pracy... na dnie i noce. Hm... Skończą się ferie, z powrotem dojdzie szkoła, moja i Amelii. Nie znam sposobu na rozciągnięcie czasu. A gdyby tak wpaść w jakąś czarną dziurę?  Proszę Pani, niech mi Pani wyczaruje małą, zgrabną, czarną dziurę. Zabiorę ze sobą do niej kubek gorącej kawy, książkę Murakamiego i ... muzykę. Tylko muszę się zastanowić jaką... A może to?



bathroom (Z)











24 January 2011

Tower of Babel


Zauważyłam, że same obrazy nie wystarczają mi, by się „wysłowić”. Przygodę blogową zaczęłam dawno temu na Onecie. Do dziś mam tam trzecią odsłonę bloga z marną pozostałością. Zostało kilkanaście renderingów, kilka wierszy. Wyczyściłam wszystko z uczuć. Ludzie, których poznałam zlikwidowali swoje blogi z różnych przyczyn. Tam były dramaty, rzadziej komedie. Zostały tylko mailowe adresy. Często myślę o nich, nie każdego pamiętam, ale pamiętam wielu. Ciekawe, czy wrócili, czy nadal piszą. Może pod inną postacią. Zakładając tu bloga postanowiłam, że będę anonimowa, ale nie z imienia i nazwiska, to nikomu nic nie mówi, jeśli nie zna mnie osobiście. Postanowiłam nie uzewnętrzniać się. A już karygodnym będzie tworzenie nowego wizerunku siebie, jaką nigdy nie byłam i nie jestem. Wiele się zmieniło. Czuję, że nie wypada odpowiadać milczeniem na słowa kierowane do mnie. Może czas... na nowo zaufać?  Przyznać muszę, że krępują mnie komplementy, może nawet czasem drażnią... jakby były dodane przez Ctrl+C i Ctrl V. To się czuje. Ale może czas w końcu napisać, podzielić się z kimś tym co piękne, co boli. Coś we mnie pękło. Można to nazwać „wszechmiarą”, która zmuszała do tak daleko posuniętej precyzji, że czasu na życie nie starczało. Natręctwo? Nie. Przekonanie, że bez tego świat się zawali. Powoli też uczę się mówić: NIE... bo nie umiałam. Już nie uciekam, bo nie mam od czego. Nie mam też dokąd. Wszędzie jest tak samo. Nie może być inaczej. Ziemię zamieszkują tylko ludzie i zwierzęta, dlaczego w innym kraju, na innym kontynencie miałoby mi być „lepiej”? Dlaczego w końcu z innymi ludźmi miałoby mi być „piękniej”? Wszyscy jesteśmy tacy sami. Musiałabym życia w innej galaktyce poszukać... i tam spróbować „doskonalej żyć”. Nigdzie nie uciekam, donikąd nie gonię. Amelia dziś zadała mi pytanie, jakie ja zadałam mojemu tacie w jej wieku będąc: Co jest za kosmosem? Zaczęłam, hm... (międzyczasie przez umysł przeleciała myśl jak błyskawica: Dzięki Bogu, że ona o to pyta) i kiedy wybierałam odpowiednie słowa, Amelia powiedziała, że wie, że mam się nie trudzić z odpowiedzią. Przyszłość. Hm... I na co człowiek te kopce usypuje, menhiry, kromlechy stawia, piramidy, wieże, pępków świata szuka, osi, drabin do nieba, do Boga? Tylko zamknąć oczy i wsłuchać się w siebie. W okamgnieniu przewędrujemy wszystkie galaktyki... myślą.

A co Sasnal chce nam powiedzieć? Zawsze uważałam, że jak nic nie mam do powiedzenia, lepiej nie tworzyć na siłę, dla samego aktu tworzenia, nie szukać tego, co dawno odkryte, nie zagadywać ozdobnikami. Owszem, kto bez winy niech pierwszy kamień rzuci... nie mogę, bo mi też to się zdarzało. Przed wiekami nie było fotografii, malarze trudzili się, by pokazać potomnym jak wspaniały był ten czy ów król, papież, biskup, itp. A teraz?  Sasnal się nad rzutnikiem trudzi...



okruszki z lat, które minęły...
BAŁTYK widziany z holownika

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails