17 January 2011

historia pewnego śledzia









Noc... Wszyscy śpią, poza mną i budowniczymi nowego mostu na Sanie. A może i oni śpią... hm... Opowiem Wam dziś historię, która swój początek miała ponad rok temu. Trochę babska będzie to historyjka, upierdliwa, marudna, ukaże mnie w nowym świetle osoby malkontentnej do cna, ale nic to. Raz się żyje i trzeba o tym zawsze pamiętać. Nie ma "reset". Jest grudzień ubiegłego roku, tuż przed Wigilią jak co roku kupuję śledzie. Matiasy, bo ja Warmianka z Warmii nie umiem spędzić świąt bez ławicy śledzia na stole ;o) Kupuję te co zawsze, według mnie najlepsze i teraz będzie reklama: Lisner. Tak... kupuję, chowam do lodówki, wyjmuję w przeddzień Wigilii by z nich śledzie w cieście zrobić, śledzie po żydowsku, śledzie pod pierzynką, śledzie po litewsku, śledzie... śledzie... śledzie... Otwieram i... własnym oczom nie wierzę, pamiętne srebrzyste, twarde, jasne, pachnące śledzie Lisnera są szare, miękkie, rozpadające się. Myślę: kupiłam przeterminowane! Sprawdzam. Nie, data spożycia jeszcze dwa miesiące do przodu. Pomyślałam od razu, że to dystrybutor. Nim on rybę do Przemyśla znad morza przywiezie, a może samochód chłodnia szwankował... to mi te śledzie popsuł. Kupuję jeszcze tego samego dnia następne. Matiasy Lisnera. Otwieram... to samo. Ależ się wściekłam, ależ nasklinałam, cała wieś chyba słyszała. Moje ulubione śledzie miałyby się zepsuć? Wyszukałam stronę na necie, dzwonię, odbiera panienka, a może pani... skarżę się, że jak to, że co to ma być. Słucha cierpliwie, każe śledziom portrety zrobić, opakowaniu, paragon skserować i mail słać zaraz po świętach. I wysłałam po świętach... ciszaaa... jak makiem zasiał.

Wielkanoc za dni kilka. Śledzie kupuję, bo jak... bez śledzia mam świętować? :o) Tu dałabym spokój biednym rybom, wiem... ale co ja zrobię, skoro córką rybaka jestem. A, że tato daleko... Kupuję, otwieram, nie wierzę... to samo. To samo! Hm...

Jutro Wigilia, kupujemy śledzie, wahamy się, może już inne, tylko nie Lisner. Ale jakie były jeszcze tak dobre? Nie pamiętamy. A poza tym, przecież to było rok temu, pół roku temu, przecież nie można dwa razy trafić na tą samą ławicę. Lisner ląduje w koszu, potem w lodówce. Otwieram... Ami na mnie patrzy i mówi: Mamusiu, znowu będziesz się skarżyć? Wkurzam się dokumentnie, bo żal mi, że człowiek zapieprza jak wół, po to, by potem swoją pracę na stare, zepsute śledzie wymieniać. A już najbardziej czego nie lubię, to... jak się jedzenie marnuje. Ale marnuje nie dlatego, że go nie jemy, albo źle przechowujemy, ale nim doniesiemy do domu, to już jest zepsute, czasem oślizgłe, a to co jest najbardziej przykre, że wiedząc to, jakie ono jest, bez mrugnięcia okiem pakuje się je i podaje bez słowa klientowi. Wiem... jest odgórny przykaz. Jesteśmy traktowani gorzej niż bydło. Hm... I kiedy te szare, oślizgłe, rozpadające się śledzie zobaczyłam ponownie... miałam dość. Rzecznik Praw Konsumenta w Przemyślu nie odpowiadał. Lisner milczał, po jakimś czasie udało mi się dodzwonić, a wtedy powiedziałam, że dość tego, moje ulubione ryby, taka dobra firma zeszła na psy. I czas niczego nie zmienił, i miejsca zakupu różne... Poproszono mnie o numer serii i adres. I ciszaaa... do tego tygodnia, który właśnie minął tej nocy. Podczas mojej nieobecności pod dom zajechał samochód... ze śledziami. Jakich tam śledzi nie było: sałatki, matiasy, wiejskie, bismarki, z suszonymi pomidorami, w sosach przeróżnych... w ilości dla dwóch rodzin co najmniej. To wszystko spoczęło w mojej lodówce. Podsumowania nie będzie. Wnioski wyciągną sobie Państwo sami.

A dlaczego CUBE? Bo w życiu wygrywają tylko idioci, a jeśli innym się przypadkowo uda, to i tak dostaną kulkę w łeb. Poza tym - kocham życie. Niech trwa jak najdłużej. Filmik zrobiony w 3D Studio Max jest malutki, króciutki, ale to tylko dlatego, że na dłuższy trzeba byłoby czekać tydzień.


8 comments:

  1. Dear Dorota, I have loved your comment in spanish, you are sooooo sweet my dear!!!!
    hugs

    ReplyDelete
  2. Querida María Cecilia, reciba un cordial saludo. Gracias por su visita :o)

    ReplyDelete
  3. Wow Dorotha esta perspectiva es de vértigo!!!

    ReplyDelete
  4. Mi tema favorito - hipercube. La inspiración de su película favorita dirigida por Vincenzo Natali. Querida Elena, yo envío sonrisas :o)

    ReplyDelete
  5. Nie wiem czego bardziej zazdrościć :uporu, czy tego śledziowego zapasu :)Ty Doroto z jakiej planety przybyłaś ;).....Nieziemskaś wszak :)....

    ReplyDelete
  6. Hehehe... ;o))) no to pod tego śledzika! Czekałam wczoraj na Ciebie. Zasnęłaś... pewnie! Może dziś się uda?

    ReplyDelete
  7. A mnie ciekawość zżera, czy ten zapas śledzi był lepszy gatunkowo?? :-)

    Historia świetna :-)

    ReplyDelete
  8. Witaj :o) Hm... właściwie różnicy nie ma, jak dotychczas, chociaż matiasy nadal leżą zamknięte. To może śmieszne, ale ja już mam do nich uprzedzenie. Nie do tych konkretnie, ale w ogóle. Zatem... wszystko przede mną. Mnie ciągle zastanawia, dlaczego w tak różnym czasie zawsze trafiałam za zepsuty produkt. Wczoraj nawet w domu rozmawialiśmy o tym, że nigdy nie zdarzyło mi się kupić starych śledzi w innym mieście, poza Przemyślem oczywiście.

    ReplyDelete

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails