Powiało, Doroto, ale wiatr był gorący, dziś jest przyjemnie, czekają mnie "oślizgłe" prace w oczku wodnym. Maczek polny zachwyca swą prostotą, szkoda, że taki nietrwały, serdecznie pozdrawiam.
Mario, ręce mi odpadają. Teraz chwilowa niedyspozycja, odpocznę i za chwilę zaczynam na nowo. A mam co poprawiać. Najpierw żwiru muszę zamówić, bo zwierzyna mi dziury porobiła, folia na wierzch wyłazi. Usunęłabym ją, ale... jak mi potem chwast się rozrośnie - nie nadążę z plewieniem. Oczek już żadnych nie mam. Kiedyś na dole ogrodu zaczęłam kopać staw, teren został ukształtowany, ale woda tam stać nie będzie. Tu i ówdzie garnki jakie tylko rozstawiam, by deszczówkę złapać. A tej jak na lekarstwo, prawda? Hm... prawdopodobnie wg. moich przepowiedni pogodowych od św. Łucji... teraz dwa tygodnie słońca i deszcz... deszcz... deszcz... Zobaczymy. Pozdrawiam Cię. Uwielbiam do Ciebie cichutko zachodzić... kiedy nikt nie widzi :o)
Last photo is beautiful!
ReplyDeletePleasant Wednesday and greetings Dorota.
Powiało, Doroto, ale wiatr był gorący, dziś jest przyjemnie, czekają mnie "oślizgłe" prace w oczku wodnym.
ReplyDeleteMaczek polny zachwyca swą prostotą, szkoda, że taki nietrwały, serdecznie pozdrawiam.
Hvala... draga Zondra :o)
ReplyDeleteMario, ręce mi odpadają. Teraz chwilowa niedyspozycja, odpocznę i za chwilę zaczynam na nowo. A mam co poprawiać. Najpierw żwiru muszę zamówić, bo zwierzyna mi dziury porobiła, folia na wierzch wyłazi. Usunęłabym ją, ale... jak mi potem chwast się rozrośnie - nie nadążę z plewieniem. Oczek już żadnych nie mam. Kiedyś na dole ogrodu zaczęłam kopać staw, teren został ukształtowany, ale woda tam stać nie będzie. Tu i ówdzie garnki jakie tylko rozstawiam, by deszczówkę złapać. A tej jak na lekarstwo, prawda? Hm... prawdopodobnie wg. moich przepowiedni pogodowych od św. Łucji... teraz dwa tygodnie słońca i deszcz... deszcz... deszcz... Zobaczymy. Pozdrawiam Cię. Uwielbiam do Ciebie cichutko zachodzić... kiedy nikt nie widzi :o)
ReplyDelete