30 July 2010

nad maleńkim oczkiem czarnego jeziora


Mały przedsionek mazurskiego domu z czerwonej cegły... jakieś 2 na 3 metry. Paradnia. Szukałam tego w słowa w google, ale nic nie znalazłam. Tak ją nazywała ciocia, do której przyjeżdżałam w każde wakacje. Sień. Troje drzwi, dwie pary prowadzące niegdyś do bliźniaczych mieszkań, para podwójnych drewnianych, frezowanych z szybkami u góry, przez które widać było rozgwieżdżone, nocne niebo, na tyle starych, by szczelinami udało się przecisnąć pędom winobluszczu, wychodząca na południe, na główne wejście, na jezioro, w którym odbijał się okalający je las. Te drzwi były zaryglowane, by nikomu nie przyszło na myśl na nocne przechadzki. Białe ściany, kamienna posadzka, dwoje łóżek pod ścianami, na których wisiały płachty szarego papieru zarysowane postaciami z bajek, komiksów. I światło poranka, przefiltrowane przez powcinane liście, ozdobne kraty w okienkach drzwi. Chłód od jeziora unoszony sennymi mgłami... wakacje. 





Poszerzyłam, wydłużyłam, powiększyłam, rozjaśniłam... było jedne takie miejsce, gdzie światło tak samo z góry wpadało do wnętrza... takie ważne... z zieloną ścianą sadu małego miasta nad wielką rzeką. 



2 comments:

  1. Dorota, this bedroom is amazing!!! Fresh is my word for it!! I love it!!

    Kisses!! Bela.

    ReplyDelete
  2. Cudownie! Chciala bym tam mieszkac!
    :-)))

    ReplyDelete

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails