28 February 2011

post techniczny


Od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem napisania posta o mojej pracy. Czasem było już bardzo blisko, ale zadawałam sobie pytanie: po co to komu? Jednak jest to niezbędne. Od 17 lat profesjonalnie zajmuję się projektowaniem: graficznym, architektonicznym... od 21 lat projektowaniem graficznym i ilustracją książkową zajmuje się mój mąż. Lata temu do furii doprowadzały nas sytuacje, kiedy to „rodzina” stając za naszymi plecami i gapiąc się w monitor kwitowała: eee... proste, komputer wszystko za Ciebie zrobi, co to za praca? Zabawa! Nie mieliśmy ochoty niczego tłumaczyć, wyjaśniać, bo to nie miało sensu. Zresztą, skoro to takie proste... Po latach staje wuj męża za jego plecami i ponownie kwituje jego pracę zdaniem: ty to masz dobrze, komputer wszystko za Ciebie zrobi. Otóż nie. Nie zrobi nic, jeśli niczego tam nie wrzucisz. Jeśli kradniesz komuś w necie zdjęcia, rysunki, pomysły w końcu... jeśli nie masz w sobie ani krzty pasji, talentu, zaangażowania... zrobisz wielkie NIC. Jeśli z kawałków cudzej poezji skleisz swój wiersz... jesteś nie poeta... a ZŁODZIEJ. 

Ale nie o tym chciałam.  W sobotę podchodzi do mnie „lalunia” i mówi, że chciałaby wizualizację swojej łazienki. Siedząc z klientem wzdycham, wzdycham bo to zdanie słyszę ostatnio coraz częściej. Wzdycham, bo wiem co się święci. I zadaję pytanie, czy jest klientką takiego a takiego sklepu. Mówi, że jest. To proszę o przygotowanie inwentaryzacji, na podstawie której zbuduję jej wnętrze w 3D, a potem wstawię trzy z tysięcy modeli ceramiki łazienkowej, dwie baterie z tysiąca modeli dostępnych na rynku, jedną kolekcję płytek wybraną z tysięcy kolekcji. I coś najważniejszego, przy projektowaniu musi być, ponieważ ja tego wnętrza nie projektuję dla siebie, tylko dla niej. Teraz jej kolej: czy zrobię jej to w godzinę, bo jej się spieszy.  

Hm... Droga Pani, nie zrobię Pani tego w godzinę, nie zrobię tego w godzinę ja, nie zrobi tego w godzinę nikt, nie zrobi tego w godzinę KOMPUTER. Nikt i nic tego nie zrobi w godzinę. Program do projektowania przestrzeni wirtualnej poznaję dzień po dniu od 1998 roku. Pracuję w nim sprawnie, można powiedzieć, że dość szybko, nadal poznaję jego możliwości. Ale by zrobić najmniejsze wnętrze powiedzmy 2 na 2m, trzeba: zbudować wg rzutów i przekroju model w 3D, ustawić światła, określić każde po kolei, czy rzuca cień, jaki, jakie światło daje, ustawić kamery, a w końcu ubrać gołe ściany w przyszłe wnętrze. To jak układanie z klocków, z tymże każdy klocek należy zbudować z mniejszych i określić, nadać mu mapę bitową, naciągnąć ją. Do niedawna wszystkie elementy wnętrz budowałam sama: meble, lampy, umywalki, wanny, baterie, drzwi, okna... Teraz udaje mi się czasem pobrać model w 3D ze strony firmy produkującej ceramikę... czasami, ponieważ wiele z nich zawiera błędy, które podczas renderowania ukazują się jako dziury. Czasem firma produkująca meble podeśle mi płytkę z modelami w 3D. Kiedy już wszystko jest ustawione, zmapowane, oświetlone, następuje to, co lubię najbardziej – renderowanie, które trwać może krótko lub bardzo długo, w zależności od skomplikowania pliku oraz mocy komputera. Najdłuższe trwało nawet pół dnia. O animacji wnętrza nie wspomnę, to może trwać kilka dni. Jeden rendering czyli jedno zdjęcie, które następnie trzeba poprawić w programie graficznym, podciągnąć kontrasty, czasem kolory. A renderingów bywa wiele... a jeśli mamy kilka, kilkanaście wersji jednego wnętrza? Można sobie pomnożyć ile czasu zajmuje samo renderowanie. Na szczęście podczas projektowania myślę na bieżąco, nie noszę się tygodniami z pomysłem, siadam i buduję, a poprawiam uważnie rejestrując przestrzeń podczas renderowania. Tylko wtedy mam na to czas, by wyszukać wszystkie błędy, skorygować bitmapy, światła itp. Zatem podczas projektowania beze mnie nie dzieje się nic. A ponieważ program do projektowania wirtualnej przestrzeni darzę bezgraniczną miłością, projektowanie jest moją pracą, przyjemnością i pasją. Myślę, że trafiłam w dziesiątkę wybierając zawód. Ale mimo zaangażowania nie jestem w stanie szybciej niż w dwa bite dni stworzyć wizualizację niewielkiego wnętrza. Mogłabym zrobić to ręcznie, rysować potrafię, ćwiczę się w tym od 37 lat, w perspektywie odręcznej od 22, tylko po co. Co więcej: dlaczego mam tworzyć wizualizację wnętrz całego domu komuś, kto mojej pracy i mnie nie szanuje, kto mi za miesiąc dzień dobry nie powie spotykając mnie w dziale nabiału sklepu spożywczego, komuś kto chce mnie po prostu wykorzystać. Dlaczego dla kogoś mam zarywać noce, odkładać projekty dla moich klientów, tylko po to, by komuś coś udowadniać... Nie. Może gdyby te osoby znały cenę projektu z wizualizacją, byłyby bardziej pokorne i wyrozumiałe, jeśli mogą mieć coś za darmo. 

...

Renderowanie w grafice trójwymiarowej, nazywane też obrazowaniem lub prezentacją, obejmuje analizę modelu danej sceny oraz utworzenie na jej podstawie dwuwymiarowego obrazu wyjściowego w formie statycznej lub animacji. Podczas renderowania rozpatrywane są m.in. odbicia, cienie, załamania światła, wpływy atmosfery (w tym mgła), efekty wolumetryczne itp. Jest to bardzo czasochłonna operacja niewymagająca, poza przygotowaniem, żadnej ingerencji ze strony człowieka. Renderowanie może być przeprowadzone w praktycznie każdym programie do tworzenia grafiki trójwymiarowej, nie będącym wyłącznie programem do modelowania. Przykładami takich programów są: 3ds Max, Cinema 4D, LightWave 3D, PYTHA-RadioLab, Blender, Mental Ray, V-ray, Maxwell render.

Najczęściej wykorzystywaną metodą renderowania w programach do grafiki trójwymiarowych jest śledzenie promieni, pozwalająca na bardzo wierne symulowanie obrazu z uwzględnieniem wielu rzeczywistych zjawisk fizycznych. Jest on wynikiem próby rozwiązania równania renderowania. Inne analogiczne metody to raycasting oraz dwie metody oświetlenia globalnego (global ilumination): energetyczna (radiosity) i mapowanie fotonowe (photon mapping), ponadto wykorzystuje się metody do obrazowania kaustyki (caustic) i cienie powierzchniowe (area shadows), które umożliwiają uzyskanie cieni uwzględniających wielkość emitera światła.

27 February 2011

kartka z kalendarza


Pierwszy wolny dzień w Nowym Roku... Do topienia Marzanny trzeba jeszcze zaczekać. Ale odwiedzić Krasiczyn był czas najwyższy. Od dziesięciu lat pod koniec zimy jedziemy na spacer do Krasiczyna bez względu na pogodę, po to, by przegonić zimę. Tak bardzo w to wierzymy, że jakoś nigdy się nie zawiedliśmy. Tego roku spacer był wyjątkowy. Inny, radosny, słoneczny... A wiosna przyjdzie wkrótce. Ale nie będzie zbyt piękna... zresztą, tu można sprawdzić moje umiejętności przewidywania ;o) np. pogody.









  









22 February 2011

{rajskie ptaki}


Z czarnej chmury... złoty deszcz. Rudowłose, rozczochrane panienki w złotych sukienkach. Już jest lepiej, kontur wyraźnie stał się cieńszy, więcej precyzji. Nie było mnie przy tym jak malowała. Ale zauważam, że patrząc na obrazki dzieci jestem w stanie powiedzieć ile czasu, z jakim zaangażowaniem pracowały. Nasza nie chce czytać, lekcji odrabiać, na nic się zdają groźby, że wprowadzimy ZAKAZ RYSOWANIA, jeśli chęci do nauki nie będzie ;o) Ale... kto tego dopilnuje, skoro rodzice też w innym świecie, tak jak i ona. W szkole mówią do mnie uczniowie: proszę pani, proszę pani, co mam narysować? Narysuje mi pani? A gdyby tak potrząsnąć tą głową, by w niej poprzesuwały się wszystkie zaobserwowane zdarzenia, połączenia między nimi potworzyły, na pewno coś pięknego się z nich ułoży. Tylko... trzeba chcieć. Dzieciaki szukają gotowych rozwiązań, szczwane jak ten zajączek z bajki haitańskiej, który hienę przechytrzył... jak dorośli w końcu. Wszystko dla nich bez nich. Ech...




Claude Debussy - L'Après-midi d'un Faune











19 February 2011

projekt INDIGO [ceramics]



Zabrakło mi sił, by opisać zdjęcia w poprzednim poście. To miejsce moich wakacji, ferii. Na drugim zdjęciu, tuż nad łódką po drugiej stronie jeziora widać pomost. Tam się płynęło wpław, albo szło po grubym lodzie, tu się łowiło węgorze cienkie jak sznurówki, grube jak ramię... różne. Tu były raki. Jego lewym brzegiem goniło się krowy z pastwisk w lesie. Potrafiły zaleźć w szuwary, aż trudno było je stamtąd wyprowadzić. Do tego jeziora pewnej burzowej nocy wpadł dzwon z wieży kościółka stojącego na wzgórzu. Podobno się odzywa... Szukali go nurkowie, ale nic nie znaleźli. Pisała o tym Jadwiga Tressenberg, nauczycielka miejscowej, maleńkiej szkółki, żona leśniczego. Marysiu, nigdy nie bałam się tej wody... ale chyba żadnej wody nigdy nigdzie. Chociaż kiedy napisałaś o mętnej wodzie, zobaczyłam bagna z Władcy Pierścieni, kiedy Frodo i Sam podążali do Mordoru. Cierpliwie czekam na wiosnę, na powrót ŻURAWI. One zawsze wracają. W dzień jest mi bardzo zimno, pewnie to też kłopoty różnej maści na to wpływają, człowiek wtedy czuje się słabszy. Zawsze wcześniej niż inni odczuwam przesilenia, jesienne już pod koniec sierpnia, wiosenne teraz w lutym. Do pasmanterii dotrzeć jakoś nie mogę, a już naprawdę czas, bo z dziećmi w szkole zaczęłam hafty krzyżykowe, trzeba byłoby towarzystwo w ładne kolory muliny zaopatrzyć. Ewo, jeśli tylko podobają Ci się moje jajka, proszę, nie mam nic przeciwko, inspiruj się :o) Niedługo przygotuję post dotyczący malowania jaj w łupinach cebuli, ale do tego potrzebuję tym razem czerwony atrament. A jeśli nie dostanę, będę zmuszona ponownie użyć czarnego lub granatowego. Granatowego nie polecam do barwienia. Zmiesza się z żółcią łusek cebulowych i wyjdzie zielonkawe tło - nie za piękne. A rysunki... to Amelii walentynkowe ilustracje. Zrobiłyśmy z nich wspólnie projekty talerzy na garden party.








Amelia od maleńkości przejawiała wszelkie skłonności do dziwactw. Na przykład: noszenie nadmuchanych pływaczków po mieście, albo chodzenie po domu w kasku rowerowym itp. Zresztą podobnie zachowywała się moja uczennica Kamila, urodzona tego samego dnia. Potrafiła siedzieć na lekcji w czapce i za nic w świecie jej nie zdjęła. Ciekawe czy pamięta ;o) Tego samego dnia urodził się Antonio Gaudi, to wiele tłumaczy... hehehe... To zdjęcie bodajże sprzed 5 lat :o))) 




16 February 2011

Zielona Weranda



Jest w Poznaniu niedaleko Rynku jeden taki zaułek, a w nim miejsce, które bardzo mi się spodobało. Zdjęcia, które dziś zamieszczam są podłej jakości, wykonane aparatem w telefonie, czyli w pełni nieprofesjonalnie ;o) A pokazuję je po to, by aurą wiosenną Was natchnąć, mróz przegonić, szron rozpuścić, słońce obudzić... Poznaniacy, Wy to macie dobrze... podają tam "nieprawdopodobnie piękne" napoje, desery. Może coś się zmieniło. Jak ktoś ma świeże informacje, zapraszam do komentowania :o)  







 

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails