Showing posts with label painting. Show all posts
Showing posts with label painting. Show all posts

08 March 2012

WIELKANOC tuż tuż...




zainteresowanych JAJKAMI wysyłam pod nr tel.
+48 512 204 059

























09 May 2011

tulipany i jabłoń














malowała Grażyna Narwojsz
farbami akrylowymi na wydmuszce jaja gęsiego
wysokość 12cm, średnica 7cm

hortensja i bratki












malowała Grażyna Narwojsz
farbami akrylowymi na wydmuszce jaja gęsiego
wysokość 12cm, średnica 7cm

19 April 2011

painting eggs






Tym razem eksperymentowałam z czerwonym atramentem. Opiszę to, jak znajdę chwilkę. Chyba, że historyjka obrazkowa wystarczy. Osobiście wolę efekt ubiegłoroczny, kiedy farbowałam jajka ciemnym atramentem. Zdjęcia są tu :o)



01 March 2011

Սայաթ-Նովա


Dziś w Trójce usłyszałam o filmie, poszukiwanym przeze mnie od wielu lat. Nawet nie pamiętałam reżysera. Wprawdzie posiadam na kasecie video lichą kopię, to już nie odtworzę, bo video wyzionęło ducha. Wcześniej nie udało mi się go odnaleźć i chyba nigdy, gdybym dziś nie usłyszała tytułu: „Barwy granatu” (Cwiet granata). A szukałam „Owoc granatu”. Reżyserem jest nieżyjący od 21 lat Sergiej Paradżanow, który opowiada historię XVIII-wiecznego ormiańskiego poety Arujtuna Saradjana zwanego Sayat Nova, opowiada o tragicznej, nieszczęśliwej, zakazanej miłości poety do córki króla, o jego wygnaniu, odosobnieniu, o najeździe perskiego szacha. Film artystyczny – obraz. Poszczególne kadry następujące po sobie to ikony wypełnione symbolami, alegoriami odwołującymi się do tradycji i kultury ormiańskiej. Jeśli ktoś ma możliwość i wrażliwość na piękno, warto zobaczyć. W grudniu ubiegłego roku prezentowany był na Festiwalu Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską” w Gdańsku. 


Mimo, że do Triduum Paschalnego troszkę mniej niż dwa miesiące, pokażę swój staroć inspirowany filmem Paradżanowa. Są to projekty fresków (fragment) do kościoła na podkarpackiej wsi, będącego niegdyś cerkwią, a którym to zajmowałam się podczas swojej pracy dyplomowej. 







22 February 2011

{rajskie ptaki}


Z czarnej chmury... złoty deszcz. Rudowłose, rozczochrane panienki w złotych sukienkach. Już jest lepiej, kontur wyraźnie stał się cieńszy, więcej precyzji. Nie było mnie przy tym jak malowała. Ale zauważam, że patrząc na obrazki dzieci jestem w stanie powiedzieć ile czasu, z jakim zaangażowaniem pracowały. Nasza nie chce czytać, lekcji odrabiać, na nic się zdają groźby, że wprowadzimy ZAKAZ RYSOWANIA, jeśli chęci do nauki nie będzie ;o) Ale... kto tego dopilnuje, skoro rodzice też w innym świecie, tak jak i ona. W szkole mówią do mnie uczniowie: proszę pani, proszę pani, co mam narysować? Narysuje mi pani? A gdyby tak potrząsnąć tą głową, by w niej poprzesuwały się wszystkie zaobserwowane zdarzenia, połączenia między nimi potworzyły, na pewno coś pięknego się z nich ułoży. Tylko... trzeba chcieć. Dzieciaki szukają gotowych rozwiązań, szczwane jak ten zajączek z bajki haitańskiej, który hienę przechytrzył... jak dorośli w końcu. Wszystko dla nich bez nich. Ech...




Claude Debussy - L'Après-midi d'un Faune











25 January 2011

turn me on





Wczoraj latałam nad rozgorączkowaną Amelią z zimnymi kompresami, dziś sama się "rozkładam". Chyba jakieś plagi egipskie. Na dodatek porządnie uderzyłam się w głowę o blat, kiedy wstawałam... aż mi się ptaszki pokazały. Do dziś litery na klawiaturze mylę ;o) Cammie, nie martw się, ja Ci takiego blatu nie zaprojektuję :o) A pracy... na dnie i noce. Hm... Skończą się ferie, z powrotem dojdzie szkoła, moja i Amelii. Nie znam sposobu na rozciągnięcie czasu. A gdyby tak wpaść w jakąś czarną dziurę?  Proszę Pani, niech mi Pani wyczaruje małą, zgrabną, czarną dziurę. Zabiorę ze sobą do niej kubek gorącej kawy, książkę Murakamiego i ... muzykę. Tylko muszę się zastanowić jaką... A może to?



24 January 2011

Tower of Babel


Zauważyłam, że same obrazy nie wystarczają mi, by się „wysłowić”. Przygodę blogową zaczęłam dawno temu na Onecie. Do dziś mam tam trzecią odsłonę bloga z marną pozostałością. Zostało kilkanaście renderingów, kilka wierszy. Wyczyściłam wszystko z uczuć. Ludzie, których poznałam zlikwidowali swoje blogi z różnych przyczyn. Tam były dramaty, rzadziej komedie. Zostały tylko mailowe adresy. Często myślę o nich, nie każdego pamiętam, ale pamiętam wielu. Ciekawe, czy wrócili, czy nadal piszą. Może pod inną postacią. Zakładając tu bloga postanowiłam, że będę anonimowa, ale nie z imienia i nazwiska, to nikomu nic nie mówi, jeśli nie zna mnie osobiście. Postanowiłam nie uzewnętrzniać się. A już karygodnym będzie tworzenie nowego wizerunku siebie, jaką nigdy nie byłam i nie jestem. Wiele się zmieniło. Czuję, że nie wypada odpowiadać milczeniem na słowa kierowane do mnie. Może czas... na nowo zaufać?  Przyznać muszę, że krępują mnie komplementy, może nawet czasem drażnią... jakby były dodane przez Ctrl+C i Ctrl V. To się czuje. Ale może czas w końcu napisać, podzielić się z kimś tym co piękne, co boli. Coś we mnie pękło. Można to nazwać „wszechmiarą”, która zmuszała do tak daleko posuniętej precyzji, że czasu na życie nie starczało. Natręctwo? Nie. Przekonanie, że bez tego świat się zawali. Powoli też uczę się mówić: NIE... bo nie umiałam. Już nie uciekam, bo nie mam od czego. Nie mam też dokąd. Wszędzie jest tak samo. Nie może być inaczej. Ziemię zamieszkują tylko ludzie i zwierzęta, dlaczego w innym kraju, na innym kontynencie miałoby mi być „lepiej”? Dlaczego w końcu z innymi ludźmi miałoby mi być „piękniej”? Wszyscy jesteśmy tacy sami. Musiałabym życia w innej galaktyce poszukać... i tam spróbować „doskonalej żyć”. Nigdzie nie uciekam, donikąd nie gonię. Amelia dziś zadała mi pytanie, jakie ja zadałam mojemu tacie w jej wieku będąc: Co jest za kosmosem? Zaczęłam, hm... (międzyczasie przez umysł przeleciała myśl jak błyskawica: Dzięki Bogu, że ona o to pyta) i kiedy wybierałam odpowiednie słowa, Amelia powiedziała, że wie, że mam się nie trudzić z odpowiedzią. Przyszłość. Hm... I na co człowiek te kopce usypuje, menhiry, kromlechy stawia, piramidy, wieże, pępków świata szuka, osi, drabin do nieba, do Boga? Tylko zamknąć oczy i wsłuchać się w siebie. W okamgnieniu przewędrujemy wszystkie galaktyki... myślą.

A co Sasnal chce nam powiedzieć? Zawsze uważałam, że jak nic nie mam do powiedzenia, lepiej nie tworzyć na siłę, dla samego aktu tworzenia, nie szukać tego, co dawno odkryte, nie zagadywać ozdobnikami. Owszem, kto bez winy niech pierwszy kamień rzuci... nie mogę, bo mi też to się zdarzało. Przed wiekami nie było fotografii, malarze trudzili się, by pokazać potomnym jak wspaniały był ten czy ów król, papież, biskup, itp. A teraz?  Sasnal się nad rzutnikiem trudzi...



okruszki z lat, które minęły...
BAŁTYK widziany z holownika

05 January 2011

Zima oczami Bruegel`a

Grzeczny "pościk" w czas karnawału z myślą o Joannie... i w odpowiedzi na jej gęby, znaczy Bosch`a ;o) Nie ma dla mnie zimy bez tych zamarzniętych oczek, stawików, jeziorek Bruegel`owskich, bez tych koronek drzew, rozsypanych po obrazie czarnych ptaszków, stalowego nieba i bielutkich, wytrawionych plam. Stara już jestem, a ciągle w ten czas ferie mi w głowie. A te tuż tuż. Amelia na moje szczęście dziś w teatrze. Zatem po pracy nie czeka na mnie stos jej podręczników i zeszytów, tylko kolejna książka Murakami`ego. A jutro... jutro nic nie musimy. Nie mogę otrząsnąć się ze świąt. Hm... nawet nie muszę. Jutro grekokatolicka i prawosławna Wigilia. Połowa Markowej rodziny zaczyna jutro święta. Dlaczego nie dołączyć? :o) Nie mogę normalnie wrócić do pracy... bo mi komputer do góry nogami przewrócono - już tradycyjnie. Wszystkie ustawienia, zakładki, ścieżki zasypał śnieg. Ech... dobrze, że wcześniej wyeksportowałam je w przestrzeń międzyplanetarną.

Pytanie dnia: Dlaczego ludzie nie latają już na Księżyc?



LinkWithin

Related Posts with Thumbnails