Showing posts with label draiwing. Show all posts
Showing posts with label draiwing. Show all posts

03 August 2012

:o)


Nawet w "raju" zdarza się nudzić, a wtedy można sobie porysować na plaży, kiedy kartki szarpie wiatr znad Adriatyku. Tylko który to wiał? Podobno jest ich kilka.

16 April 2011

time


TIME LAPSE
 
Miałam sen... to było wieki temu, gdy byłam małym dzieckiem. Śniło mi się, że Świat jest czarno-biały... jak w pochmurny zimowy dzień. Ludzie, ich skóra, włosy, ubrania, wszystko było szare. Gdzieniegdzie pojawiały się plamki koloru. Pozwolić sobie na to mogli tylko najbogatsi... a ich twarze stawały się rumiane...

19 February 2011

projekt INDIGO [ceramics]



Zabrakło mi sił, by opisać zdjęcia w poprzednim poście. To miejsce moich wakacji, ferii. Na drugim zdjęciu, tuż nad łódką po drugiej stronie jeziora widać pomost. Tam się płynęło wpław, albo szło po grubym lodzie, tu się łowiło węgorze cienkie jak sznurówki, grube jak ramię... różne. Tu były raki. Jego lewym brzegiem goniło się krowy z pastwisk w lesie. Potrafiły zaleźć w szuwary, aż trudno było je stamtąd wyprowadzić. Do tego jeziora pewnej burzowej nocy wpadł dzwon z wieży kościółka stojącego na wzgórzu. Podobno się odzywa... Szukali go nurkowie, ale nic nie znaleźli. Pisała o tym Jadwiga Tressenberg, nauczycielka miejscowej, maleńkiej szkółki, żona leśniczego. Marysiu, nigdy nie bałam się tej wody... ale chyba żadnej wody nigdy nigdzie. Chociaż kiedy napisałaś o mętnej wodzie, zobaczyłam bagna z Władcy Pierścieni, kiedy Frodo i Sam podążali do Mordoru. Cierpliwie czekam na wiosnę, na powrót ŻURAWI. One zawsze wracają. W dzień jest mi bardzo zimno, pewnie to też kłopoty różnej maści na to wpływają, człowiek wtedy czuje się słabszy. Zawsze wcześniej niż inni odczuwam przesilenia, jesienne już pod koniec sierpnia, wiosenne teraz w lutym. Do pasmanterii dotrzeć jakoś nie mogę, a już naprawdę czas, bo z dziećmi w szkole zaczęłam hafty krzyżykowe, trzeba byłoby towarzystwo w ładne kolory muliny zaopatrzyć. Ewo, jeśli tylko podobają Ci się moje jajka, proszę, nie mam nic przeciwko, inspiruj się :o) Niedługo przygotuję post dotyczący malowania jaj w łupinach cebuli, ale do tego potrzebuję tym razem czerwony atrament. A jeśli nie dostanę, będę zmuszona ponownie użyć czarnego lub granatowego. Granatowego nie polecam do barwienia. Zmiesza się z żółcią łusek cebulowych i wyjdzie zielonkawe tło - nie za piękne. A rysunki... to Amelii walentynkowe ilustracje. Zrobiłyśmy z nich wspólnie projekty talerzy na garden party.








Amelia od maleńkości przejawiała wszelkie skłonności do dziwactw. Na przykład: noszenie nadmuchanych pływaczków po mieście, albo chodzenie po domu w kasku rowerowym itp. Zresztą podobnie zachowywała się moja uczennica Kamila, urodzona tego samego dnia. Potrafiła siedzieć na lekcji w czapce i za nic w świecie jej nie zdjęła. Ciekawe czy pamięta ;o) Tego samego dnia urodził się Antonio Gaudi, to wiele tłumaczy... hehehe... To zdjęcie bodajże sprzed 5 lat :o))) 




28 November 2010

przyszła zima :o)



Ja choruję... a Ami nie próżnuje. I chyba nauka nie idzie w las. Minęły trzy miesiące i pojęła, że kolory się miesza, że wypadałoby nie zostawiać bieli tła. Zresztą, pastelami to najlepiej malować nie po bieli. A na dole pomocnice św. Mikołaja ;o)



LinkWithin

Related Posts with Thumbnails