21 October 2010

:o)




Chciałabym dziś napisać... o depresji? O wypaleniu? O tej pierwszej wiem sporo. Poznałam dokładnie. „Wredna suka”, która bezustannie czai się za plecami i wskakuje na kark człowiekowi wtedy, kiedy zwątpi... Wiele lat udawało mi się ją przechytrzać. Kiedy robiło się niebezpiecznie, chwytałam za ołówek, piórko, myszkę... za cokolwiek. I odchodziła. To trwało wiele, wiele lat. Być może byłam też silniejsza, wierzyłam, że marzenia są proste do realizacji, że ciągle jest na to czas... a najważniejsza była młodość. Dwa lata temu dopadła mnie całkowicie, nie byłam w stanie nic zrobić. Siadałam przed komputerem, przed świecącym monitorem i nie widziałam nic. Totalna niemoc. Nie było to jednak brakiem weny, bo to także jest rozpoznawalne.  Po takim okresie ciszy zazwyczaj przychodzi natłok twórczych myśli, zatem każda przerwa w twórczości jest tak naprawdę kolejnym krokiem do przodu. Ta niemoc... która przyszła dwa lata temu była straszna. Bardzo trudno jest mi ją opisać, zapewne mogą to zrozumieć osoby, które zachorowały. Przeogromna chęć niebytu. Tylko, że ten jest materialny, a tu chodziło tylko o duszę, albo przede wszystkim o duszę. Ta miała zniknąć natychmiast. I ból jaki czuła, nie było w stanie niczym zagłuszyć. Próbowałam wtedy porównać ten ból z czymkolwiek mi znanym... nie byłam w stanie, prawie każdy ból cielesny można zniwelować, prawie, bo są takie, których się nie da. Chciałam by stało się coś, co bez jakiejkolwiek ingerencji uciszy to, uspokoi. Poprosiłam o pomoc, okazało się, że można mi pomóc tylko lekami. Brałam antydepresanty, jednocześnie cały czas kontrolując swoje reakcje. Muszę dodać, że wcześniej byłam przeciwna jakimkolwiek lekom. I już będąc na lekach doszłam do zadziwiających wniosków, że kilka gram określonego związku chemicznego jest w stanie nie pozwolić negatywnej myśli na zawiązanie, sprecyzowanie... A co najważniejsze mogłam dalej pracować. Wtedy osobom, które wcześniej do mnie mówiły: weź się w garść, mogłam odpowiedzieć, żeby nigdy tak nie mówiły osobom chorym na depresję, bo wzięcie się w garść, to puste słowa, które nie docierają do chorej duszy. Nawet gdyby ktoś bardzo się starał, w dzień „brał się w garść” i tak noc go „rozbije do reszty”. Po kilku miesiącach leczenia trafiłam na terapię... grupową. Nie chcę pisać o tym ze szczegółami, zresztą... musi to pozostać tajemnicą. Warunek rozpoczęcia terapii był jeden: odstawiamy wszelkie leki. Hm... nie wierzyłam, bałam się, wydawało mi się, że bez nich... że bez nich... zginę? I tu pragnę zaapelować do wszystkich, których ten problem dotyczy: jeśli macie możliwość uczestniczcie w tym, poddajcie się. Wyrzućcie z siebie ten wór śmieci, który ciągniecie do dziecka. Poukładajcie siebie, dorośnijcie, poprzestawiajcie priorytety, ułóżcie je... i żyjcie w końcu naprawdę. Nie dla kogoś, nie dla czegoś, tylko dla siebie, a skorzystają na tym wszyscy.  Ciągle mam zamiar zmienić dźwięk budzika w swoim telefonie, ale zapominam... i budzi mnie: bo piękne są tylko te chwile, których jeszcze... ten oklepany, banalny kawałek Marka Grechuty. Może dobrze, że zapominam.

Przeczytałam dziś w jakiejś gazetce-reklamówce sklepu wywiad z Wojciechem Cejrowskim. Ktoś się zastanowi: czy go lubię, może nie cierpię... to nieistotne. Dla mnie cenne w nim jest to, że jest szczery, do bólu szczery. I mówi: (...) Płodozmian jest zdrowy – wtedy się człowiek nie wypala i nie nudzi swoją robotą, wtedy też każde dzieło jest świeże. Ale od razu dodam, że ja nie robię tych rzeczy równocześnie, tylko po kolei. Jestem z Poznania i my tam lubimy porządek (...) Tu szczególnie zwracam się do Piotra. Szczęście do nas nie przyjdzie, a jeśli jakimś cudem, to tylko na chwilkę. Poszukaj szczęścia w sobie. Pogódź się ze sobą. Odszukaj się. Odrzuć to, kim nie jesteś, trudno grać obce role.

Czekam na Boże Narodzenia... Muszę nawet się przyznać, że u mnie przy pracy to i świąteczne dźwięki już płyną... czemu nie? W końcu najważniejsza jest droga do celu, a nie sam cel. Dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli przeżyć :o)
Ps. Na zdjęciu rzeźba z fasady kościoła św. Michała Archanioła w Szalowej
Forgive my dear friends behind the lack of the translation!  



 dla Marii :o)

28 comments:

  1. dziękuje Ci za ten wpis .
    he, he, he
    Twoja Siostra Wiedźma

    ReplyDelete
  2. Hmmm, dziwnie się czuję ... Bardzo osobisty, intymny wpis. Myślałam, że to blog zawodowy, a tymczasem dużo tu po prostu Ciebie. Jesteś pewna, że jest tu miejsce dla mnie, takiej postronnej, obcej, spadającej jak z Księżyca?

    ReplyDelete
  3. Jak najbardziej jest miejsce. Wszystko jest osobiste... to co tworzę szczególnie. Wszyscy jesteśmy stąd, tylko w różnych miejscach, i niepowiedziane, że to nas nie spotka.

    Serdecznie pozdrawiam.

    Dorota

    ReplyDelete
  4. Dorotko....depresja jest choroba wrazliwych dusz.....jestes bardzo dzielna,ze mialas odawgę o tym napisac:pozdrawiam Cie i sciskam

    ReplyDelete
  5. W takim razie rozgoszczę się na dłużej :)

    ReplyDelete
  6. Witaj Grażynko, to miłe, że wpadłaś. Co tam w Krakowie? U nas cztery dni paskudy, dopiero dziś wiatr porozwiewał kołtuny. I było jak w marcu... deszcz ze słońcem w tle... aż liście osiki lśniły jak klejnoty :o)

    Dorota

    ReplyDelete
  7. Dorota, przesyłam Ci uściski,
    kochana z Ciebie kobieta,
    Twój poniedziałkowy komentarz, taki znienacka (pod starym przecież postem) sprawił mi dużą przyjemność :)
    W świecie musi być równowaga, niestety.
    Talent to bogosławieństwo i przekleństwo zarazem.
    Trzymaj się ciepło :*

    ReplyDelete
  8. Jolu, cóż mam powiedzieć... gdybym miała wybierać, wybrałabym to samo. To już znam jak chleb powszedni. Oswoiłam się, przywykłam, udobruchałam. I chyba... jestem chwilami szczęśliwa.

    ReplyDelete
  9. zanimljiv post i fotografija!
    Volim tvoj blog jer si zanimljiva i velika umjetnica.

    Pusa iz Hrvatske.

    ReplyDelete
  10. Draga Zondra, I am greeting you warmly, and my loved Croatia!

    :o)
    Dorota

    ReplyDelete
  11. w Krakowie cudnie jak zwykle Dorotko:) w tygodniu praca praca praca,przesiaduje caly czas w pracowni:) ale odbijam sobie to w wolne dni. Juz bardzo pozno dawno powinnam spac:)pozdrowienia Dorotko :)

    ReplyDelete
  12. Doroto miła, jesteś bardzo odważna, bo napisałaś ten post.
    I dobrze, że poszukałaś pomocy i pozwoliłaś sobie pomóc. Teraz wiem, skąd się biorą Twoje słowa, obrazy, wrażliwość na piękno przyrody. Jesteś po prostu bardzo wrażliwym człowiekiem. Czasem czyjeś jedno nieopatrznie rzucone słowo, zdarzenie wywołuje ból duszy, bezsenne noce, myśli natrętne.Patrzę w tej chwili za okno, deszcz liści, lecą bez przerwy szarpane wiatrem. no i to słoneczko, chciałoby się jeszcze trochę ciepełka. Pozwoliłam sobie zajrzeć do "świata Olfy" w Twoich ulubionych, czy widziałaś te malowane kamienie, ptaki, anioły? Wypisz, wymaluj kamienie z Wiaru, trzeba kiedyś spróbować. A w sobotę będę piekła chleb w piecu chlebowym, taki na zakwasie.
    Pozdrawiam serdecznie, jesteś bardzo dzielną dziewczyną
    Maria z Pogórza Przemyskiego

    ReplyDelete
  13. Droga Mario, ani przez moment nie wahałam się o tym opowiedzieć, zresztą, tu nie ma najgorszego, które działo się na przestrzeni wielu miesięcy. Pamiętamy tylko "dobre". Jednak dobrze jest skonstruowany człowiek, jak dobrze, że zapomina. Kamienie Olfy uwielbiam. Patrz, dzięki jej dłoni stają się miękkie, ciepłe, przyjazne. Nie mogę tego powtórzyć - to ONA, to JEJ :o) Ale kamienie z Wiaru są piękne. Niektóre pokryte rysunkiem stworzonym przez czas. Bardzo polubiła je Amelia, latem rysowała na nich cieniutkim pisakiem. Ostatnio oglądałam je i się uśmiechałam, jak odziedziczyła po mnie miłość do nich. Kamień z Wiaru leży pod moim kominkiem... właściwie to głaz ;o) Wiesz, może znajdę jakieś zdjęcie z rysunkiem na kamieniu, to tu wkleję, w ten post.

    W sobotę pomyślę o Tobie i Twoim chlebie. Wtedy będę w pracy... niedziela też pracująca... ale zawsze w niedzielę zabieram Amelię, tak jest raźniej i szybciej płynie czas. Dziękuję Ci za wszystko Mario, za każde dobre słowo. I ja znam Twoje bolesne historie, które wspomniałaś na g.c. Tym bardziej jesteś mi droga.

    Pozdrawiam w końcu słonecznie. Wiatr nam rozgonił chmury, a liście... kto je powstrzyma?

    Dorota

    ReplyDelete
  14. Droga Dorotko, czytałam z wielkim poruszeniem w sercu. Poznałam takie sytuacje w zyciu wielu drogich osób i jeszem szcześliwa ze sie z tego jakoś wyskrobały. Jest nie tródno w coś takiego wpaść, wiem dokładnie. Zycie w dzisiejszym świecie jest niekiedy okrutne i ja tez czesto walcze z problemami które mnie tak przytłaczaja ze zdaje śie ze oddychac śie nie da. Malowanie, pisanie, ogladanie świata przez objektyw pomaga niekiedy.
    Jestem w Bremie od czterech lat i kocham to miasto. Jedyne co przeszkadza to wiatry, deszcze, mokrozimny klimat, podobny do Londynu. Słonca dawno nie ma i z ostatniego spaceru wróciłam z nielekkim przeziebieniem. Ale dzisiaj jest mi lepiej i siedze otulona w koce z cherbata na kanapie i ogladam liście opadajace z drzew za oknem. Chyba bede dzisiaj jeszcze malować.

    ReplyDelete
  15. Maluj Asiu, maluj! I zdrowiej! Przede wszystkim zdrowiej! Ale jak pomyślę o cieplutkim kocyku i herbacie z malinami... kto wie, kto wie, może wcielę pomysł w życie wieczorem. Dziś tu słońce, po wielu, wielu dniach szaroburych. To dzięki wiatrowi. Tylko ten porozbiera pięknie ubrane drzewa, i na zewnątrz nie będzie już nic pięknego.

    ReplyDelete
  16. Bardzo potrzebne słowa. I jeśli choć jedna osoba więcej zrozumie, inaczej spojrzy, niż patrzyła do tej pory, to warto.
    Ciepłe pozdrowienia ślę i życzę prawdziwego słońca na codzień- zawsze, tego realnego i nierealnego :)

    ReplyDelete
  17. Gdzie błąkała się PANIMAGICZNEJWYOBRAŹN?Szalowa - rzut sierpem od mojego rodzinnego miasteczka...Mały świat....Niebanalny człek :)))Szalom......

    ReplyDelete
  18. heloł, tu poznań! Naoczni świadkowie hi hi ;-) ślą całusy,pozdowienia i cieszą się, że te doświadczenia przekułaś w siłe, i owocują ... a i my przy okazji też wiele dostaliśmy nauki o żuciu i o tym jak się potrafi pleść ! Uściski dla wszystkich-walcz jak lwica w robocie w weekend!
    A+T+S+L/Pyrlandia

    ReplyDelete
  19. Dear Dorota, I couln´t understand completely but I got the central meaning of your writing which tells me that you are a very sensible soul that has so much to give and to share with all your friends who have met you and love you as I do and I really "need" to come to visit you since I met you because you are so uplifting in all your wonderful images which reflect your sensitivity to nature and beauty around you, so nobady could see beauty outside if it weren´t inside at the same time. You are a so pretty soul!!!!
    Don´t give up to the beauty that´s in your inner self. Take care of yourself and spoile yourself a lot.
    Wishing you all the happiness in the world.
    cariños
    maria cecilia

    ReplyDelete
  20. Dorotko zapraszam do mnie...coś tam mam dla Ciebie...za to ze pokrewną duszyczka ma jestes:):):i piekne prace pokazujesz i masz odwage....jednoczesnie prosze zostaw tam swojego linka:)

    ReplyDelete
  21. Raincloud, nie tylko innym, ale przede wszystkim sama sobie powinnam to powtarzać, by nigdy nie popełniać błędu. Bardzo dziękuję za słoneczne życzenia :o)

    Dorota

    ReplyDelete
  22. Joanno, gdzie się włóczyła... już powiedziałam u Ciebie. I włóczyć się nadal zamierzam. Szczególnie szlakiem architektury drewnianej, miodem Twoich pszczół wabiona...

    ReplyDelete
  23. Witaj B. Uśmiecham się do Was od samego rana. I oczami wyobraźni przenoszę do P. Senność od razu przechodzi, kiedy pomyślę o dwóch wesołych panienkach jedzących śniadanie, i trzeciej dyrygującej. Hehehe...

    Trzymajcie się babki!

    ReplyDelete
  24. Hola María Cecilia!
    It`s you and your house is giving me power. They at once wish lives. Let an earthquake in Santiago disappear. Dios bendiga tu hogar , saludos María. Besos.


    Dorota

    ReplyDelete
  25. Kościół jest przepiękny i MUSZĘ go kiedyś zobaczyć na własne oczy!
    A jeśli chodzi o dolegliwości duszy... o tym się głośno nie mówi. Gdyby się mówiło, okazałoby się, że jest każdy z nas ma styczność z conajmniej kilkoma osobami na psychotropach lub po terapii. Może gdyby świadomość tego była większa, ludziom łatwiej byłoby przez to przechodzić. Myślę, że świadomość, że z czymś nie jesteśmy sami, może bardzo pomóc.
    Cieszę się, że to już za Tobą :-*

    ReplyDelete

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails