02 November 2010

dzień zaduszny






Kocurek Amelii ma się coraz lepiej. Pooperacyjna rana dobrze się goi. A za przeprowadzoną operację i kilkudniową opiekę nad nim chcę podziękować Panu Kamilowi Polichtowi - lekarzowi weterynarii z Przemyśla. Zresztą nie tylko... także Pani Aldonie Baryle i Panu Bartoszowi Kulpińskiemu. Bardzo dobrze się stało, że trafiliśmy właśnie tam, z polecenia. Dlatego i ja polecam.

Wprawdzie dziś jestem troszkę zmęczona swoją chorobą, która wróciła, bo zmarzłam, pilnowaniem kota w dzień i noc, przenoszeniem go z legowiska do misek, do kuwety, by sobie krzywdy nie zrobił, ale... czego się nie robi dla kochanego zwierzaka. Najważniejsze, że Amelia już nie płacze. A na zdjęciach "stary ogród" należący niegdyś do rodziny Szalów. Zwabił mnie snujący się dym z ognisk, na którym kładły się cienie rosochatych jabłonek... jak na ekranie przewoźnego kina. Tato Marka lubił pod wieczór pospacerować po ogrodzie, wtedy tu najpiękniej, kiedy złote słońce przecieka między konarami orzechów i lip. Pod orzechem stało łóżko, z widokiem na potężną koronę drzewa... Nie lubił listopada, tych snujących się dni... a ja je lubię. Wtedy tak naprawdę patrzy się wgłąb siebie. Nic nie przeszkadza, nie rozprasza. Żeby tylko cała jesień była jak świeży kasztan wyjęty z łupiny... nasycona, wilgotna, chłodna, bardzo pachnąca.



11 comments:

  1. this is like ultra amazing.......may god bless ya always .....

    love
    bhagya shree

    ReplyDelete
  2. Uvijek prekrasne fotografije pune boja, predivno!!!

    Velika pusa i pozdrav.

    ReplyDelete
  3. Z przyjemnością nagradzam :)
    http://no-to-pieknie.blogspot.com/2010/11/rosne-w-uszach.html

    ReplyDelete
  4. Cieszę się bardzo, że kocurek ma się lepiej, wiem też, ile wymaga opieka nad chorym zwierzakiem, jest to wręcz nieustanny dyżur, dzień i noc. I potrzeba wrażliwego człowieka, aby się tego podjął, bo inni wychodzą z założenia, "nie ten, to będzie inny". U nas zwierzaki mają zapewnione dożywocie. Znam, Doroto, tę lecznicę i lekarza, diagnozował kiedyś mojego wilka Reksa, niestety, którego już z nami nie ma po 13-stu latach.
    W tym roku zbuntowałam się przeciwko "cmentarnemu bazarowi", na Jagodowym Zagajniku znalazłam piękne kwiaty z liści klonu, wykręciłam mnóstwo różyczek w odcieniach jesieni i do tego zielone wianuszki, sizal i rafia, sama natura. Dużo pracy, ale i zadowolenie z efektu. A teraz walczę z liśćmi w ogrodzie, ogrom ich.

    ReplyDelete
  5. To wyżej, to też moje, zabrakło mi miejsca, bo się rozgadałam. Miła Doroto, spróbuj może na to choróbsko jakichś naturalnych środków typu: syrop z cebuli, jakieś dodatki czosnkowo-cytrynowe, trochę śmierdzi, ale pomaga.
    Dużo zdrowia życzę, słoneczka i uśmiechu
    Maria z Pogórza Przemyskiego

    ReplyDelete
  6. Dear Bhagya, I thank you. I`m interesting - how are you? What appearance does the winter have in India? Whether is it only a rain? I like your thoughts put down on the blog.

    Hugs!
    Dorota

    ReplyDelete
  7. Welcome Zondra. In autumn I always want to leave for Croatia, it`s there beautifully... Your world is beautiful!

    :o)

    Dorota

    ReplyDelete
  8. Cammie, bardzo dziękuję. Jak już pisałam - "czerwienię się". A nad jabłkami zastanawiałam się. Są takie krzywe, chore, niedoskonałe, ale wraz z wysuszoną resztą pasują do tematu. Wszystko przemija... i zawsze jest na to za wcześnie. Nigdy się człowiek nie nacieszy życiem do cna. Ale... może można to w sobie wyszkolić, że kiedy czas odkładamy wszystko i idziemy.

    ReplyDelete
  9. Mario, wiesz, kiedy wcześniej myślałam o pogórzańskich dolinach, przenosiłam się tam w myślach, były bezludne. Teraz Ty w nich jesteś i są... weselsze. Chociaż nie tego tam szukam. Ale to nowe uczucie dołożone do zadumanej reszty jest naprawdę cenne. Co do choroby... tak, dobre są sposoby naturalne, często po nie sięgam. Tylko muszę Ci się przyznać, że w chorobie kota, zapomniałam o sobie. I teraz kiedy zwierzaczek czuje się dobrze, ja osłabłam. Zresztą... to wszystko jest powiązane, kiedy bardziej niż zwykle upadamy na duchu, słabniemy i tracimy odporność i... chorujemy. Wszystko jest ze sobą powiązane.

    Tego roku przegapiłam zakup kwiatów. Zupełnie o tym nie myślałam, jednocześnie pamiętając o bliskich. Wyobrażałam sobie tatę Marka, jak mówi do mnie: I po co to? Cukierków byś mi przyniosła! Tak... tak o nich tego roku myślę. O nich! Nie o sąsiadach, którzy patrząc na nagrobek liczyć będą znicze i kwiaty, by potem podliczyć całość, przełożyć na zł. Mam się tym przejmować? Hehe... zastanawiam się czego wynikiem jest taka moja postawa :o) A kwiaty, które robiłaś bardzo lubię. Są piękne, znam je. Ale bym pochodziła po szeleszczącym lesie, rozrzucając na boki tumany opadłych liści...

    Serdecznie Cię Mario pozdrawiam :o)))
    Dorota

    ReplyDelete
  10. Hello, dear Dorota friend!!
    Spring is so pretty and sunny and fresh by now!!! We had a holiday yesterday and then we went to spend the day at the beach! I will show you the pics soon!!! Aila made sand castles and had ice cream and drank coconut water!!! It was amazing! The sea water is quite cold at this time of the year yet, but we LOVE the seaside!!!
    I see your pics bring some fall and I imagine the weather is cold there!!!

    Thanks for the compliments about my work, dear!
    Your words are sooooo special and important for me! Love! Bela.

    ReplyDelete

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails